Świadectwa 2013: Nowe Życie

***

Skoro wszyscy, to może i ja! A więc już sam wyjazd na ten exodus był od góry założony. W ogóle się nie wybierałam, bo niby nie miałam z kim, bo niby nie miałam po co… Kilka dni przed exodusem napisała do mnie koleżanka w sprawie exodusu. Właśnie pisała o tym, że nie ma z kim jechać, a chciałaby tam być. Pomyślałam sobie- no dobra, nic nie tracę! no i pojechałam. Tym magicznym momentem była adoracja we środę. Cały wieczór było mi zimno, uklękłam z nadzieją, że zaraz uda się usiąść na ławce. Jednak kiedy już klęczałam opuściły mnie wszystkie troski… kiedy widziałam tych ludzi modlących się przed ołtarzem, coś we mnie pękło! Poczułam takie ciepło, poczułam taką lekkość w nogach, poczułam Jego obecność! W pewnym momencie poczułam łzy, dlatego spuściłam głowę, aby nikt nie widział. Chwilę później zobaczyłam szklane oczy dziewczyny, która klęczała obok mnie. Zrozumiałam, że nie jestem sama. Uświadomiłam sobie, że to wszystko za sprawą Boga. Od tamtego momentu czuję się całkiem inaczej.’

***

Byłem osobą, która naprawdę nie liczyła się z Jezusem i ideałami Chrześcijańskimi. Generalnie miałem do tego całkowicie sceptyczny stosunek oraz unikałem Mszy Św. Przyjaciel namówił mnie, abym pojechał w tym roku na exodus, zgodziłem się, ale totalnie nie spodziewałem się tego, czego ja tutaj doświadczę . Myślałem, że pojadę tam tylko po to, aby posiedzieć ze znajomymi i się rozerwać jakoś, ale po tym, jak doświadczyłem na sobie mocy Jezusa i tej cudownej atmosfery, która obróciła mój stosunek do tego o 180 stopni . Po spowiedzi, oraz ciągłego prowadzenia rozmowy z Jezusem zrozumiałem, jakim głupcem byłem . Teraz mogę rzec, że narodziłem się na nowo i naprawdę czuję, że jestem szczęśliwy i zamierzam kontynuować swoje życie z prawdziwymi ideałami w sercu- Exodus to naprawdę coś wspaniałego. Tego trzeba doświadczyć, aby się przekonać, jak to naprawdę jest być nowym człowiekiem. Po za tym pozdrawiam śliczne dziewczyny, które nieustannie uśmiechały się do mnie podczas koncertu Bethel i podczas pogo .

***

Cześć. O Exodusie dowiedziałem się z Facebook’a. Pojechałem tam pierwszy raz w nadziei, że uwolnię się od dręczącego mnie grzechu śmiertelnego. Przyjechaliśmy rano w I dzień i poszliśmy grać w siatkę, następnie było rozpoczęcie. Coś wspaniałego. Moja przemiana nastąpiła podczas adoracji. Klęcząc wyznałem Bogu wszystkie trapiące mnie rany na duszy. Płakałem, starałem się powstrzymać, ale po prostu ręce same mi się złączały. Po godzinie nieustannej modlitwy, żalu, a zarazem obecności Tego z nieba poszedłem do spowiedzi. Spowiedzi której potrzebowałem jak wody, która oczyściła moją duszę. Ale po spowiedzi mnie jeszcze coś dręczyło, poszedłem adorować i zrobiłem sobie jeszcze rachunek sumienia z tego co mówiłem i przypomniał mi się jeszcze jeden śmiertelny grzech. Zastanawia mnie tylko, dlaczego dopiero PO spowiedzi mi się o nim przypomniało, i wróciłem z nim do mojego spowiednika, u którego wylewałem rzekę świństwa i potoki łez i dopiero po tym, klęknąłem i zacząłem się uśmiechać, było tak jakoś lekko, sam nie wiem co się wokół działo. Stałem się po tym taki bardziej otwarty, na ludzi, na wiarę, na Boga. W czwartek, kiedy to miało zacząć się nabożeństwo poszliśmy z kumplami pod namiot przed sceną, ale książeczki zapomniałem, więc się do namiotu wróciłem, mijając dziewczynę która sama na ławce siedziała, no ale. Wracając znowu ją widziałem i nie wiem czy to Bóg, czy też moje sumienie się przebudziło po kilki latach snu, czy coś kazało mi się do niej dosiąść. Tak też zrobiłem i tak poznałem bardzo ciekawą dziewczynę. Spędziliśmy ze złączonymi rękoma całe nabożeństwo, tak normalnie, jak gdyby nigdy nic, choć znaliśmy się pół godziny. Podczas gdy kapłan wylał na mnie więcej wody niż na innych poczułem przypływ ciepła, taki nagły, dreszcze, nie zamykały mi się powieki. Wróciłem na swoje miejsce i stałem wpatrzony w nic. Czułem Go. Po prostu Go czułem. Mimo iż przyjąłem bierzmowanie, podczas którego nic nie zauważyłem, to podczas odnowienia chrztu czułem, że to bierzmowanie właśnie w tej chwili się też odnowiło, a raczej dopiero teraz dotarło do mnie. Byłem szczęśliwy, tak prosto. Po tym co się stało spędziłem jeszcze ok. 2 godzinki z nową znajomą. Nikt (nawet porządkowi) nie zwracali na nas uwagi, choć siedzieliśmy na ławce za namiotem rozmawiając jakbyśmy się znali już od kilku dni , a nawet tygodni Dopiero ok. 2 w nocy kiedy i tak już mieliśmy już iść do swoich namiotów, to strzelcy (szacun dla nich za wszystko) zwrócili nam uwagę i pomogli mi szukać identyfikatora którego zgubiłem pod ławką. I rano obudziłem się ze świadomością w całym sobie że nowe życie to realne osiągnięcie które mogę śmiało dopisać do jakże krótkiej listy moich osiągnięć duchowych…

***

To był mój 2 Exodus i nie ostatni. Warsztaty taneczne- dowód na to, że alkohol nie jest potrzebny do najlepszej zabawy i że Boga można chwalić też na wesoło. Najpiękniejszy czas dla mnie to było Nabożeństwo, podczas którego u mnie Działanie Ducha Świętego było widoczne poprzez śmiech- cudowne uczucie. Po jego zakończeniu miałam ochotę tańczyć np. Chocolate, biegać po całym placu i krzyczeć do wszystkich, że zaczęło się moje Nowe Życie, że Bóg kocha wszystkich, ale bałam się, że następnego dnia będę musiała nieźle się napracować żeby odzyskać identyfikator

***

Na początku w środę bardzo bałam się spowiedzi bo stwierdziłam ze Bóg już tyle razy mi wybaczył rożnych rzeczy ale tym razem już było przegięcie i tym razem z pewnością nie mam szans, ze już teraz to było przegięcie… ale przed spowiedzią modliłam się żeby mi wybaczył ze serio żałuje ze kocham go i nie chce żeby kiedykolwiek mnie opuszczał… Gdy uklęknęłam przed Najświętszym Sakramentem i go dotknęłam poczułam się jak Weronika podczas kamienowania dotykająca jego stop. Miałam wrażenie jakbym dotykała żywego ciała, w końcu z ciężkim sercem poszłam do spowiedzi gdy doszłam do namiotu poczułam ducha świętego we mnie jego bliskość zaczęłam płakać ale to były łzy oczyszczenia i radości bo tak naprawdę poczułam że Jezus jest ze mną, ze mnie nie zostawił ze mi wybacza i ze trzyma mnie za rękę ze mnie nie opuszcza, wiec z radością serca i pewnością miłości Boga poszłam do spowiedzi… Na drugi dzień chrzest, który dal naprawdę nowe życie… po polaniu głowy dosalam tak jakby drgawek tak jakby mi było zimno poszłam do kaplicy eis pomodlić i wszystko się uspokoiło lecz gdy wróciłam spowrotem one dalej wróciły koleżanka stwierdziła że mi zimno i podała mi koc i w tym momencie uświadomiłam sobie ze to nie z zimna, ze to tocząca się we mnie walka… i znów odwiedził mnie Duch Sowiety zaczęłam płakać a po chwili zachodziłam się ze śmiechu, ale to nie jest ważne, najważniejsze jest to wspaniale uczucie… uczucie ze Bóg jest ze mną i przy mnie ze jest 24h i nigdy mnie nie opuszcza ze kocha mnie najbardziej na świecie ze kocha mnie tak bardzo ze przyszedł do mnie wtedy gdy go potrzebowałam. moje życie, moje podejście do wszystkiego się zmieniło dostałam prawdziwe NOWE ZYCIE nie potrafię opanować uśmiechu na twarzy który się pojawia na to wspomnienie ciągle do mnie powracające… ale dopiero teraz uświadomiłam sobie mękę Chrystusa… każdy z nas jest jego zabójca… nasze grzechy… każde najmniejsze zadrapanie na jego ciele jest naszym grzechem… ale z czasem nasze zadrapania na jego ciele są coraz głębsze i bardziej bolące… ile razy się śmiejemy z głupich tekstów czyli szydzimy z niego tak jak inni… biczowanie jest objawem naszych grzechów kłamstw… ale nasze grzechy zamiast tracić na sile to się wzmacniają i doprowadzamy do śmierci i ukrzyżowania Jezusa… to jest moje podejście do tego doszłam po spowiedzi… ze jesteśmy oburzeni ludem wydającym go na śmierć ale tak naprawdę to my nim jesteśmy. Nieustannie przez nas odczuwa ból i cierpienie ale mimo wszystko nas kocha i jest z nami CHWAŁA PANU! przepraszam ze się tak rozpisałam ale muszę się tym dzielić, bo nie potrafię tego trzymać w sobie mam ochotę powiedzieć to wszystko każdej napotkanej osobie… temat rzeka nigdy się nie kończy to jest właśnie moje świadectwo pozdrawiam

***

Cześć Wam!
Pragnę się z Wami podzielić pewną sprawą. Od exodusu wciąż czuje kogoś obok mnie, kogoś dobrego, czuje jakby się do mnie uśmiechał i to niesamowite uczucie Odkąd się wyspowiadałam w moim sercu jest ciepło, inaczej patrzę na przeróżne sprawy i mam nadzieję, że tak już pozostanie. Zaczęłam nowe życie, zakończyłam sprawy które mnie gnębiły, niszczyły, wyrzuciłam je z siebie i mam nadzieję, że będę już lepszym człowiekiem. Pozdrawiam

***

odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych było dla mnie wydarzeniem wyjątkowym. Co prawda nie śmiałam się ani nie płakałam, tak jak niektórzy, ale to co działo się we mnie, tam w środku było bardzo mocne. Poczułam się szczęśliwa, ale nie tak, jak podczas całego spotkania. Ciężko mi to teraz opisać, bo to uczucie było naprawdę wyjątkowe, ale chcę się tym podzielić. ogarnął mnie dziwny spokój, tak, jakby wszystkie zmartwienia nagle przestały istnieć. I chociaż chwilę wcześniej trzęsłam się z zimna, to w chwili, kiedy dostałam drugie życie, zrobiło mi się wyjątkowo ciepło. Nigdy nie zapomnę tego uczucia

korzystając z okazji pozdrawiam blondyna, który słucha genialnej muzyki (bluza- Hunter).

//Under.

***

Czwartkowe nabożeństwo wieczorne było najpiękniejszym, w jakim do tej pory uczestniczyłem. Na Exodusie byłem pierwszy raz i bardzo żałuję, że nie uczestniczyłem w poprzednich spotkaniach. Można poznać wielu ludzi, którzy kochają Jezusa, ale najważniejszym elementem spotkania jest przemiana duchowa. Widząc jak Duch Święty działa podczas modlitwy ponad tysiąca osób, nie sposóbjest się nie wzruszyć. Ja sam po odnowieniu przyrzeczeń zacząłem każdego przytulać. Radości i miłości rozpierającej mnie w tamten czas nie da się opisać zwykłymi słowami, po prostu trzeba to poczuć

Pozdrawiam także dziewczynę, która w czwartkowym pogo wpadła w moje ramiona, tym samym ratując się od wywrócenia Miałaś ładne oczy

Od samego początku wiedziałam, że w tym spotkaniu jest coś niezwykłego. Przez ostatni rok coraz bardziej popadałam w mrok grzechu, ale codziennie (może opuszczając 3-4 dni) modliłam się o siłę, o pomoc. Pacierzem, przed snem. Na Exodus miałam nie jechać, bo nie chciałam być sama, jednak namówiła mnie koleżanka, której rodzice nie pozwolili jechać, i o 21 dzień przed Exodusem spakowałam się, a rano pojechałam. Kiedy ksiądz na wstępie powiedział, że to nie jest przypadek że tu jesteśmy, wiedziałam że ma racje. Ja na pewno nie byłam tam przypadkiem.
Miałam też w czasie spotkania myśli, by z tamtą odejść przed końcem, jednak zawsze coś mnie zatrzymywało. Te wszystkie osoby, które Bóg postawił na mojej drodze.

W środę podczas adoracji nie miałam planów zostać do końca, już po pierwszych dwóch minutach postanowiłam udać się do spowiedzi jednak, gdy zobaczyłam jak dużo osób stoi w kolejce postanowiłam wrócić, tam wymieniłam moją koleżankę, która poszła do spowiedzi, zostałam pilnując miejsca i modląc się. Po kilku minutach miała przyjść inna moja znajoma by mnie zmienić, jednak zjawiła się dosłownie na koniec adoracji, gdy już było po wszystkim. Podczas tej adoracji popłakałam się, teraz już nie jestem pewna dlaczego, ale wiem że potrzebowałam tego już od dawna.

Po adoracji i spowiedzi pierwszy raz od dawna postanowiłam po wsiąść twarde postanowienia, pierwszy raz od roku miałam nadzieje na to że uda mi się wyjść z nałogu. Jednak tego dnia gryzł mnie inny grzech, zazdrość. Zazdrościłam szczęścia miłości tym wszystkim parom i szczególnie jednej. Pierwszy raz dostrzegłam ten grzech choć towarzyszył mi już od bardzo dawna. Biłam się z czarnymi myślami cały dzień. Straciłam chęć na zabawę. Włóczyłam się z konta w kont. Potem nadszedł czas odnowy przyrzeczeń chrzcielnych. Po tym jak ksiądz polał moją głowę wodą i dostałam tą małą buteleczkę i wróciłam na miejsce. Już jak stałam w kolejce widziałam tulącą się parę zakochanych. Zacisnęłam dłoń na buteleczce i prosiłam o pomoc. Uczucie ustąpiło, poczułam się lepiej, szczęśliwsza lżejsza. Co prawda nie znikło zupełnie, ale wydawało się dalsze, stało się czymś z czym dawałam sobie rade. Czas mi się zlał trochę więc dopowiem jeszcze że w międzyczasie znowu się popłakałam, ale zaznałam też ciekawego uczucia, jak by ktoś położył dłoń na moim lewym ramieniu. I nie wydawało się być wywołane siłą sugestia, bo nie znikało mimo potrząsanie ramieniem i wpatrywania się w to miejsce, ustąpiło na chwile jak dotknęłam ramienia by po kilku sekundach pojawić się znowu.

***

Od samego początku wiedziałam, że w tym spotkaniu jest coś niezwykłego. Przez ostatni rok coraz bardziej popadałam w mrok grzechu, ale codziennie (może opuszczając 3-4 dni) modliłam się o siłę, o pomoc. Pacierzem, przed snem. Na Exodus miałam nie jechać, bo nie chciałam być sama, jednak namówiła mnie koleżanka, której rodzice nie pozwolili jechać, i o 21 dzień przed Exodusem spakowałam się, a rano pojechałam. Kiedy ksiądz na wstępie powiedział, że to nie jest przypadek że tu jesteśmy, wiedziałam że ma racje. Ja na pewno nie byłam tam przypadkiem.
Miałam też w czasie spotkania myśli, by z tamtą odejść przed końcem, jednak zawsze coś mnie zatrzymywało. Te wszystkie osoby, które Bóg postawił na mojej drodze.

W środę podczas adoracji nie miałam planów zostać do końca, już po pierwszych dwóch minutach postanowiłam udać się do spowiedzi jednak, gdy zobaczyłam jak dużo osób stoi w kolejce postanowiłam wrócić, tam wymieniłam moją koleżankę, która poszła do spowiedzi, zostałam pilnując miejsca i modląc się. Po kilku minutach miała przyjść inna moja znajoma by mnie zmienić, jednak zjawiła się dosłownie na koniec adoracji, gdy już było po wszystkim. Podczas tej adoracji popłakałam się, teraz już nie jestem pewna dlaczego, ale wiem że potrzebowałam tego już od dawna.

Po adoracji i spowiedzi pierwszy raz od dawna postanowiłam po wsiąść twarde postanowienia, pierwszy raz od roku miałam nadzieje na to że uda mi się wyjść z nałogu. Jednak tego dnia gryzł mnie inny grzech, zazdrość. Zazdrościłam szczęścia miłości tym wszystkim parom i szczególnie jednej. Pierwszy raz dostrzegłam ten grzech choć towarzyszył mi już od bardzo dawna. Biłam się z czarnymi myślami cały dzień. Straciłam chęć na zabawę. Włóczyłam się z konta w kont. Potem nadszedł czas odnowy przyrzeczeń chrzcielnych. Po tym jak ksiądz polał moją głowę wodą i dostałam tą małą buteleczkę i wróciłam na miejsce. Już jak stałam w kolejce widziałam tulącą się parę zakochanych. Zacisnęłam dłoń na buteleczce i prosiłam o pomoc. Uczucie ustąpiło, poczułam się lepiej, szczęśliwsza lżejsza. Co prawda nie znikło zupełnie, ale wydawało się dalsze, stało się czymś z czym dawałam sobie rade. Czas mi się zlał trochę więc dopowiem jeszcze że w międzyczasie znowu się popłakałam, ale zaznałam też ciekawego uczucia, jak by ktoś położył dłoń na moim lewym ramieniu. I nie wydawało się być wywołane siłą sugestia, bo nie znikało mimo potrząsanie ramieniem i wpatrywania się w to miejsce, ustąpiło na chwile jak dotknęłam ramienia by po kilku sekundach pojawić się znowu.

***

Wymieniając się z przyjaciółmi wrażeniami z tegorocznego Exodusu, często słyszałem, że w namiocie spotkania było zimno, ale ciągnęło ich, by tam zostać. Ja wpadłem dosłownie na dziesięć minut, usiadłem i powiedziałem w duszy “Panie Jezu, co u ciebie?”. On był przy mnie i odpowiedział “Czekałem na Ciebie”. Trzy słowa, które wstrząsnęły mną po trzech latach “letniej”, luźnej “wiary”, alkoholu i narkotyków, tak tylko “okazjonalnie”. Ja nie czułem zimna, byłem poza czasem i miejscem. Gdy wchodziłem do środka, poczułem falę ciepła i dreszcze na całym ciele. Teraz staram się to utrzymać. Proszę was wszystkich o modlitwę za mnie

***

Przyjechałem na Exodus Młodych zupełnie “przypadkowo” gdyż koleżanka znalazła stronę Exodusa w Intrnecie i napisała mi o tym. Samej tej dziewczyny nie znam i nigdy nie poznałem (nawet nie wiem jak ona wygląda)… A skąd w ogóle ją “znam”? Miała jechać ze mną na XX Spotkanie w Wołczynie a Brat Michał (odpowiedzialny za SM Wołczyn) skierował ją do mnie jako że ona jest spod Rzeszowa i wiedział brat, że będę jechać 3ci raz na Wołczyn. Pojechałem ale jej nie było. Potem po powrocie do domu w związku z nieiekawą i napiętą sytuacją w domu, miałem znaleźć jakiś wyjazd parodniowy za niewygôrowaną cenę (rekolekcje itp). Po namyśle i przeszukaniu Internetu miałem dwie drogi: albo Golgota Młodych albo Exodus Młodych. Padło na to drugie z racji mniejszej odległosci. Na to spotkanie miała też pojechać wspomniana koleżanka. Umówiliśmy się na konkretny bus z Rzeszowa. Nie przyszła. Powiedziałem sobie: trudno. Nie raz już robiłem coś sam i jechałem w obce miejsce i do nieznanych mi ludzi. Ale wiedząc że to są rekolekcje Jechałem tam przepełniony wiarą i nadzieją i ze znanym mi dreszczykiem emocji. Nie zawiodłem się. Poznałem fantastycznych ludzi, przeżyłem ciekawe momenty oraz doświadczyłem Boga w drugim bracie/siostrze. Porównywałem z począku do SM WOŁCZYN ale potem okazało się że to jednak jest coś innego o innej specyfice. Trwało co prawda o 2 dni krócej ale jakoś ten czas w niezwykły spośob się wydłużył. Być może dlatego, że KAŻDĄ sekundę starałem się wykorzystywać maksymalnie. Na Boga i bliźniego! Chwała Panu!

***

Kwestia organizacyjna moim zdaniem była dobrze dopracowana, głównym celem było zjednoczenie się młodzieży z Bogiem, co zdecydowanie się udało, sam przed wyjazdem nie byłem szczególnie praktykujący, ale dzięki temu spotkaniu czuję że Pan zawsze jest ze mną, dzisiejszy dzień cały był wypełniony szczęściem, na każdym kroku czułem jego obecność, serdecznie chciałbym podziękować organizatorom za to że miałem możliwość przybliżenia się do Pana, którą dobrze wykorzystałem, mam nadzieję że za rok będzie równie pięknie co w tym roku.