2013 – Nowe Życie

Nowe życie, nowe życie, nowe życie daj mi! Na 4.0 Exodusie Młodych w Zwierzyńcu zaczęło się moje Nowe Życie. W spotkaniach z drugim człowiekiem, konferencjach, modlitwie przed Najświętszym Sakramentem i Eucharystii mogłam zweryfikować czy wszystko co mnie stanowi działa prawidłowo. Te wielkie rzeczy działy się: 20-23 sierpnia.

Tylko Ty i ja

„To Boże życie niszczymy w nas poprzez grzech, upadek i niewierność. Bóg chce dać nam po raz kolejny Nowe Życie. I będzie za każdym razem nam je dawał jeżeli do Niego przyjdziemy. Jeżeli oto Nowe Życie poprosimy” − przypomniał na początek Exodusu Młodych 4.0 jego dyrektor ks. Jarek Kędra. Zapewnił, że może się to dokonać właśnie w tym czasie. Warunek był jeden. To ja musiałam zaprosić Jezusa do mojego serca!

Potrzebny był mi do tego Boży GPS − sakrament chrztu świętego. Już był wgrany, ale nie do końca dobrze funkcjonował. Podczas homilii bp Marian Rojek, ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej przypomniał, że to „w chrzcie świętym mam wszystko co jest mi potrzebne by dojść do zbawienia wiecznego. Zapytał każdego: − jak jest z tym naszym oprogramowaniem? Myśmy go otrzymali, ale czy ono funkcjonuje?

Przez kolejne dni szukałam odpowiedzi na te pytania. W przeciągu kilku godzin pojawiły się już pierwsze wskazówki. Kiedy dzień chylił się ku końcowi, na exodusowej scenie pojawił się zespół Anielsi z Lubaczowa. Młodzi ludzie, dzięki którym usłyszałam na nowo, że:

„Nie umarłeś, ale żyjesz, twoje serce bije

nie straciłeś wiecznej szansy na cudowne chwile

a więc witaj, nowe życie Bóg ci dał byś kochał znów

nie umarłeś, ale żyjesz, jesteś…” (fragm. Hymnu Exodusu Młodych 4.0, sł./muz. Anielsi)

I o tej Bożej miłości, osobistym spotkaniu z Jezusem podzielili się podczas koncertu członkowie zespołu New Life’m:

Przemień mój czas w zaczyn Słowa Bożego

Przemień mój czas w sól Twojego istnienia

Przemień mój czas w złoto Twego majestatu,

światło Twego oblicza

A piasek obróci się w miłość…

Nowy Człowiek

 Rano podczas jutrzni ks. Krystian Malec z mocą oznajmił zaspanym uczestnikom spotkania, że „umrze” na tym Exodusie, by otrzymać Nowe Życie. Zadałam sobie pytanie: a ja, czy ja też „umrę”?

Chmury gromadziły się nad polem namiotowym. Deszcz już czekał na swoją kolej. Mimo złej aury wielu specjalnie na to spotkanie przyjechało. Mówił o Chrystusie, którym żyje na co dzień. Szymon Hołownia, bo o nim mowa, chciał każdemu przekazać, że naszym zadaniem jest żyć tu i teraz. A jedyne co mamy i na co mieliśmy wpływ to było „teraz”. Dlatego, że Bóg żyje w wiecznym „teraz” i warto się Jego języka uczyć. Jak się tego języka uczyć? Świadomie przeżywając swoje chrześcijaństwo.

Zapytany przeze mnie Szymon, wyjaśnił czym dla niego jest „Boży GPS”, czyli chrzest święty: − to zanurzenie w Chrystusie jest czymś tak nieprawdopodobnie ważnym, z czego rzadko zdajemy sobie sprawę, bo jesteśmy skoncentrowani poprzez to, że tak nam moralność, na której się koncentrujemy zaczadziła gdzieś w głowach, że myślimy tylko o tym, czy jesteśmy godni by przystąpić do komunii świętej czy nie jesteśmy godni. To nas opisuje, ale jest jeszcze coś wcześniej co nas opisuje, to jest chrzest. Przez chrzest ja jestem zanurzony

w Chrystusie, którego imię jest mocne, w którego imię ja mogę działać w świecie, jeżeli jestem chrześcijaninem, który przyznaje się do mnie, niezależnie od tego czy ja się do niego przyznaję. Ja mam Jego znamię wypisane na czole.

Przyszedł czas na adorację Najświętszego Sakramentu i czas miłosierdzia – spowiedzi. Wtedy umarł we mnie stary człowiek, by narodził się nowy. Nabożeństwo pokuty i pojednania zwieńczyło błogosławieństwo i salwa braw, których nie było końca. Tak mocne i wyraziste były znakiem wdzięczności Jezusowi za uzdrowione serca. Ks. Artur Godnarski, ewangelizator z Przystanku Jezus powiedział, że doświadczyliśmy obmycia chrztem
w naszych łzach. Tak było! Jego kazanie pełne radości i nadziei wlało w moje serce głębokie pragnienie zawarcia przyjaźni z Jezusem. Chciałam od „teraz” być podobna do mojego przyjaciela, bo od tego właśnie „teraz” stałam się Nowym Człowiekiem.

To nie koniec! Kładąc się spać odczytałam słowo Boże, które dostałam w waflowej rurce od animatorów Ruchu Światło-Życie: „Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! (Ap 3,19)

Chrzest – teraz ja chcę!

Przedostatniego dnia ks. Michał Misiak z Łodzi przez Maryję do Syna poprowadził uczestników Exodusu Młodych. Podkreślił, że „jeżeli zamieszkamy sobie w Maryi, to Ona jak winda wyniesie nas do nieba. To jest właśnie rola Matki Bożej, że przybliża nas do Jezusa”.

„Kabaret to życie, życie to kabaret”. Po raz pierwszy na exodusowej scenie pojawił się właśnie kabaret i do tego z niedalekiego Lublina. Trzech przystojnych, młodych panów poprzez żart sytuacyjny niejedną osobę doprowadziło do śmiechu, łez radości i salwy braw. Nie wyśmiewali religii, polityki czy ludzkiej ułomności, ale pokazywali problemy, z którymi sami się zmagają i na które chcieli zwrócić uwagę innych. Wspólnie z młodymi udowodnili, że można się śmiać tak po prostu.

Po „Smile” z koncertem i świadectwem wystąpił raper głoszący Ewangelię Mirek Kola Kolczyk. Potwierdzeniem tego o czym śpiewał są słowa, do których powracam często: „nasze życie należy już do Chrystusa − powiedział Benedykt XVI, a nie do nas samych (…) w Jego towarzystwie, wręcz ogarnięci Jego miłością, jesteśmy wolni od lęku. On obejmuje nas
i dźwiga tam, gdzie idziemy. On, który sam jest życiem”.

Upadł na samo dno, zniewolony, ale tak bardzo kochany przez Jezusa. Patrząc i rozmawiając z nim dostrzegłam Nowego Człowieka, który „umarł”, aby żyć. To był też krok do przodu by odnowić w sobie przyrzeczenia chrzcielne. I te słowa wypowiedziane na początku spotkania przez ks. Jarosława Kędrę: Chrzest – teraz ja chcę! jeszcze mocniej wybrzmiały z moich ust.

I nadszedł ten dzień − zakończenia Exodusu Młodych 4.0 w Zwierzyńcu. Radość, nadzieja
i miłość, że jest we mnie i w innych Boże dziecko, które zaprosiło Jezusa do swojego życia.

Miał rację bp Mariusz Leszczyński, że tak jak Abraham wyruszamy w wielką przygodę życia. „To jest wezwanie do wejścia na drogę Nowego Życia, którą Bóg przewidział dla każdego z nas. To jest po prostu powołanie. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadnie. Już teraz Bóg wskazuje nam kierunek, który trzeba zauważyć. Ten wybór musi być mądry i dojrzały. Taki, aby jego owocem było błogosławieństwo dla was i przez was dla innych”.

Na koniec głos oddaję naszemu papieżowi Franciszkowi:

“Prośmy Pana o łaskę stania się odważnymi ochrzczonymi, pewnymi. Duch Święty, który jest w nas, otrzymany na Chrzcie św. pobudza nas nieustannie do głoszenia Jezusa Chrystusa naszym życiem, świadectwem, a także naszymi słowami. Niech się tak stanie”.

 

Chwała Panu!

Małgorzata Godzisz